Łukasz Piszczek napisał książkę "Mentalność sportowca". Jego współautorem jest psycholog sportowy Kamil Wódka, z którym 66-krotny reprezentant Polski współpracował pod koniec swojej kariery Dzięki temu zajrzymy za kulisy Borussii Dortmund i dowiemy się o szczegółach pracy Jürgena Kloppa i Thomasa Tuchela Dowiedziemy się, jakiej lekcji Klopp udzielił Piszczkowi na początku jego gry w Borussii Więcej interesujących historii znajdziesz w Przeglądzie Sportowym Onet
Łukasz Piszczek zmierza w kierunku profesji trenera, chociaż 37-latek unika deklaracji, że z pewnością zobaczymy go na ławce w przyszłości jako szefa zawodników. W swojej karierze spotkał dwóch trenerów, którzy zdobyli Ligę Mistrzów, więc miał nauczycieli godnych najbardziej prestiżowych uniwersytetów - Jürgena Kloppa i Thomasa Tuchela.
Pierwszy, posiadacz najszczerszego uśmiechu we współczesnym futbolu, mógł być przyjacielem, ale także... drażnić się piłkami, gdy coś nie szło po jego myśli. Drugi, obecnie trener Bayernu, przypomina matematyka, dla którego każda sytuacja na boisku to równanie, którego rozwiązanie istnieje, jeśli tylko o nim pomyśleć.
Jürgen Klopp: Może nawet urwać ci jaja, a ty musisz wrócić!
Piszczek pracował z Kloppem w Borussii przez pięć sezonów - dwukrotnie byli najlepszą drużyną w Niemczech, raz grali w finale Ligi Mistrzów. W książce "Mentalność sportowca", którą były reprezentant Polski napisał razem z psychologiem sportowym Kamil Wódka, znajdziemy fragment o początkach współpracy Piszczka z obecnym menedżerem Liverpoolu:
"Podczas jednej z gier treningowych dołączyłem do ataku i już na połowie przeciwnika uderzyłem mocno piłką. Leżałem na boisku, zwijając się z bólu, podczas gdy drużyna przeciwna wyszła z kontratakiem. Klopp przerwał trening i zapytał mnie: "A dlaczego ty nie wracasz?" "Trenerze, dostałem... w jaja."
Ta rada utkwiła mi w głowie, od tamtej pory wracałem do obrony nawet w pozornie beznadziejnych sytuacjach. Dzięki temu kilkakrotnie udało mi się uratować drużynę przed straceniem gola. Trzeba mieć pewne rzeczy zakodowane. I nie dawać sobie wyjść awaryjnych, jak: "Nie ma sensu wracać, i tak nie zdążę, a może ktoś inny odbierze tę piłkę". Na boisku trzeba działać, a nie szukać wymówek czy usprawiedliwień.
Piszczek komentuje dla Przeglądu Sportowego Onet: - Ta historia uświadomiła mi jeszcze bardziej, jak sumiennie muszę być jako obrońca. Dobrze, dołączysz do akcji ofensywnej, wszyscy będą klaskać. Tylko nie zapomnij, że przede wszystkim bronisz. Jeśli nie zdążysz wrócić, a my stracimy gola, kto jest winny? Obrońca, który był poza pozycją. Sytuacja, o której mówimy, uświadomiła mi, że może zdarzyć mi się coś takiego, ale następnym razem może lepiej nie biec do przodu, tylko pozostać z tyłu, gdzie jestem potrzebny. Jesteś obrońcą, chcemy, żebyś był na swojej pozycji w chwili zagrożenia.
Łukasz Piszczek: Wywiad z Kloppem
Co ciekawe, debiut literacki i wydanie książki to nie jedyne nowe zadania, z jakimi Piszczek zmierzył się w ostatnich tygodniach. Jako wysłannik stacji Viaplay poleciał do Liverpoolu na wywiad z Kloppem. Tym razem to on pytał, nie będąc pytany. - Zaczepiłem go na pozycji prawego i lewego obrońcy, bo miał albo nadal ma takich zawodników jak Piszczek, Schmelzer, Robertson czy Alexander-Arnold – opowiada z emocją były zawodnik Borussii.
"Gdy on i Marcel wprowadzali nas w Dortmundzie, nie byliśmy wielkimi nazwiskami w futbolu. Owszem, później się obroniliśmy. Zapytałem go, co widział w nas, co sprawiło, że wybrał nas na pierwszym miejscu? Odpowiedział: "Mój talent polega na tym, że rozpoznaję talent do działania na danej pozycji". W Liverpoolu ma teraz Bajcetica, środkowego obrońcę, który gra dla niego na środku pomocy. I tłumaczy: "W juniorach ma otoczenie, w którym sobie radzi na tej pozycji. Widzieliśmy, że wygląda bardzo dobrze w futbolu. Byłem pewien, że poradzi sobie u nas na innej pozycji, więc przesunąłem go".
Inni zdumiewali się, jak Bajcetić odnalazł się. Jürgen ma do tego oko, wyczucie, gdzie w jego systemie zawodnik może sprostać oczekiwaniom. Kiedyś śmiał się, że byłem skrzydłowym. A reprezentacji Polski powinien podziękować za to, że uczynił ze mnie obrońcę, bo mieliśmy wielu skrzydłowych, a obrońców już mniej. Wiedział, że mogę dobrze radzić sobie w ataku, bo jestem szybki, wytrzymały i z wyczuciem do gola. A w obronie był przekonany, że prędzej czy później tego się nauczę. Potrafił dostrzec ważne szczegóły. Może brzmieć to banalnie i prosto, ale dostrzegł w nas coś, czego inni trudno było zauważyć.
Łukasz Piszczek w akademii Borussii Dortmund w Goczałkowicach-Zdroju (fot. Adam Mikołajczyk / Male Portrait Studio / Male Portrait Studio) W wywiadzie powiedziałem Jürgenowi, że jedyną rzecz, której mnie nauczył, albo jedną z rzeczy, które były bardzo ważne w tym, czego mnie nauczył, był pressing i kontrpressing. Brzmiało to niefortunnie, może nawet ugodziło nieco. Skończyliśmy wywiad, a on zapytał: "Tylko tych rzeczy cię nauczyłem?" Zastanowiłem się i powiedziałem: "Z pewnością nie tylko tego". Może nie chciał być kojarzony tylko z pressingiem. Miałem jeszcze jedno pytanie, ale nie zdążyłem zadać:
Jak zmienił się jako trener między Dortmundem a teraz Liverpoolu? Nawet sam się do tego odniósł: "A wiesz, że naprawdę dużo się nauczyłem od tamtej pory, a ty mnie o tym nie zapytałeś". Żałuję, że nie zadałem tego pytania, bo też byłem ciekaw, jak się zmienił. Ale osobiście, myślę, że zapytam.
Łukasz Piszczek: Precyzyjne przekazy Tuchela
Rozmawiamy z Piszczkiem również o jego wspomnieniach związanych z Tuchelem. "Pod względem czysto piłkarskim, w wieku, w którym go poznałem, byłem już świadomym piłkarzem. Pokazał mi, jak rozwiązywać sytuacje na boisku poprzez lepsze ustawienie - tłumaczy obrońca trzecioligowego LKS Goczałkowice-Zdrój.
Wcześniej robiłem to intuicyjnie. Wskazał mi na treningach i odprawach, jak przesunięcie się o trzy metry w prawo może pomóc kolegom w lepszym kącie podania do mnie. Chodzi o ciągłe dawanie wsparcia temu, kto ma piłkę. Thomas był w tym wszystkim bardzo precyzyjny i wymagający. Współpraca z nim była dla mnie niesamowicie rozwijająca pod względem taktycznym i technicznym. Oczywiście, też miałem z nim bardzo dobry kontakt na poziomie interpersonalnym.
Tuchel to również trener, który potrafił wykorzystać moją wszechstronność. W reprezentacji Polski grałem na pozycji bocznego obrońcy, ale w Dortmundzie bywało, że występowałem jako środkowy obrońca, a nawet defensywny pomocnik. To pozwoliło mi lepiej zrozumieć piłkę, a także pozwoliło mi się rozwijać jako zawodnik.
Wspomnienia z czasów współpracy z Kloppem i Tuchelem na pewno będą ze mną na zawsze. Nauczyli mnie wielu rzeczy, zarówno na boisku, jak i poza nim. Na pewno byli jednymi z najważniejszych postaci w mojej karierze piłkarskiej, które wpłynęły na moją grę oraz moje podejście do życia i futbolu.
Dziś obaj są na czele dwóch najlepszych drużyn na świecie. To dowód na to, jak wyjątkowi są jako trenerzy, a ja cieszę się, że mogłem być ich uczniem. Teraz, gdy zakończyłem swoją karierę zawodnika, przyszedł czas na to, aby korzystać z tego, czego się nauczyłem i przekazywać tę wiedzę młodszym pokoleniom. W akademii Borussii Dortmund w Goczałkowicach-Zdroju staram się dzielić swoimi doświadczeniami i wiedzą, aby pomóc młodym piłkarzom osiągać sukcesy na miarę tych, które udało mi się osiągnąć.
Nie wiem, czy kiedykolwiek uda mi się osiągnąć taki poziom jako trener, jakiego osiągnęli Jürgen Klopp i Thomas Tuchel, ale na pewno będę się starał. Ich nauki i doświadczenia są dla mnie niezwykle cennym źródłem wiedzy, z którego chcę korzystać, aby pomóc innym i rozwijać się jako trener.
Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.